Dukielski
Przegląd
Samorządowy

Sierpień 2003
nr 8(148)

 w gminie
 wydarzenia
 komentarze
 sport
 okładka
 kuchnia regionalna

 powrót

 

Komentarze, refleksje

Czytelnicy piszą:
Redakcja otrzymała list Pani Moniki Pawlik z Krakowa, która próbowała dotrzeć z Krosna do Chyrowej, w piątek 30 maja br. w późnych godzinach wieczornych, aby dołączyć do kolegów uczestniczących w spotkaniu dziennikarskim, 59 sesji Polskiego Stowarzyszenia Prasy Lokalnej. Artykuł opatrzyła tytułem:

„Podróż w nieznane”

Chciałam pojechać na sesję do Dukli. Nie mogłam być w Tarnowie w piątek o 11-tej. Opracowałam plan dotarcia do Dukli na własną rękę. Według internetu nie mogło się nie udać. O 20: 45 miałam być w Krośnie, a kilka minut po 21-szej w Dukli, gdzie miał ktoś po mnie wyjechać. Wsiadłam do autobusu i jadę. Do Krosna dotarłam po 22-giej. Wysiadłam z autobusu powtarzając sobie: „tylko spokojnie. Nie może być tak źle, żeby nie mogło być gorzej”. I chyba sobie wykrakałam, bo było gorzej. Udało mi się znaleźć autobus do Dukli. Dojechałam. Wysiadam, dworzec autobusowy zamknięty, naprzeciw dworca grupa chłopców. Kiedy zapytałam o aparat telefoniczny, zapytali skąd jestem, moja odpowiedź odjęła im mowę. Budka telefoniczna znajdowała się pod zamkniętym schroniskiem PTSM. Przez godzinę usiłowałam się dodzwonić. Nie udało się. Siadłam na ławce pod dworcem i myślałam - co robić? Latarnie gasły. Wpadło mi do głowy, że to kara za spóźnienia i nieobecności na zajęciach redaktora Sroki. Co tu robić? Modlić się i doczekać do rana. Nagle zobaczyłam radiowóz. Pomyślałam, komisariat - to bezpieczne, ciepłe miejsce. Postanowiłam go znaleźć. Nie było łatwo, ale w końcu zlokalizowałam komisariat. Zamknięty, na drzwiach kartka, że policjanci są na obchodzie. Siadłam na schodach i postanowiłam się nie ruszać. Czekałam około godziny. Oglądałam gwiazdy. W końcu nadjechał radiowóz. Dwóch policjantów poprosiło mnie do środka - zrobiono mi kawę, herbatę i pozwolono zadzwonić. Poczułam się lepiej. Bezpieczniej. Po 3-ciej odebrano zgłoszenie i panowie policjanci musieli udać się na interwencję. Odwieźli mnie radiowozem na stację benzynową, gdzie zaopiekowano się mną do rana. Dostałam kolejną kawę, wzięłam prysznic. Spędziłam miło czas na rozmowach z chłopakami ze stacji. Nigdy nie zapomnę kogoś, kto pokazał mi o 5-tej rano Górę Cergową. Te rozmowy dały mi siłę, żeby znaleźć dziennikarzy PSPL. Stwierdziłam, że nawet gdybym miała latać na miotle dookoła Dukli, musi mi się udać. Wróciłam na rynek w Dukli.

Pod galerią spotkałam właścicielkę gospodarstwa agroturystycznego w Chyrowej, gdzie był pierwszy nocleg tej sesji. Zostałam tam dowieziona. Potem było normalnie. Śniadanie, spacery po Bieszczadach, cudowny przewodnik....

Pan redaktor Ringer zapytał czy było warto? Było. Dowiedziałam się kilku rzeczy o sobie, poznałam cudownych ludzi, zwiedziłam Duklę nocą. Podobno Bóg sprzyja wariatom, a Święty Jan z Dukli? Czyżby sprzyjał spóźnialskim?

Monika Pawlik z Krakowa


Drodzy Rodzice ! - "Cała Polska czyta dzieciom"

Wszyscy chcemy, by nasze dzieci wyrosły na mądrych, dobrych i szczęśliwych ludzi. Jest na to sposób - czytajmy dzieciom!
W ostatnich latach obserwujemy niepokojące zjawisko jakim jest spadek czytelnictwa. Dotyczy to całego społeczeństwa, także uczniów naszej szkoły.
Przyczyny takiego stanu są różne i bardzo złożone. Statystyczny uczeń spędza przed telewizorem i komputerem 3-5 godzin dziennie, nie jest przyzwyczajony do czytania książek dla przyjemności. Wielu dzieciom szkolne doświadczenia z książką kojarzą się z przymusową lekturą. Wolą spędzić wolny czas przed telewizorem. Nie zdają sobie sprawy, że telewizja oglądana bezkrytycznie i w nadmiarze jest szkodliwa. Nie rozwija myślenia, wywołuje lęki, znieczula na przemoc.
Nauczyciele potwierdzają zmiany w zachowaniu i sposobie myślenia dzisiejszych dzieci w stosunku do wcześniejszych roczników. Są one rozkojarzone, nadpobudliwe, w zabawach często kopiują zachowania filmowych bohaterów, nie zawsze pozytywne.
W szkołach, w których wprowadzono codzienne głośne czytanie poprawiają się wyniki w nauce i zachowaniu. Głośne czytanie ułatwia edukacyjną i wychowawczą misję szkoły. Rozbudza ono miłość do książek, rozwija zainteresowania, doskonali umiejętności językowe i umysłowe, poszerza wiedzę, sprawia, że czytanie staje się potrzebą i pasją . Czytanie powinno się kojarzyć dziecku z radością, nigdy z przymusem czy nudą - dlatego należy wybierać książki ciekawe.
Dobrze byłoby, aby do akcji głośnego czytania w szkole włączyli się rodzice. Głośne czytanie jest doskonałym sposobem na budowanie bliskiej więzi z dzieckiem, na rozwijanie jego umiejętności myślenia, wyobraźni, wrażliwości. Jest ono przyjemne i atrakcyjne dla dziecka, jedyne co musi zrobić to słuchać i uruchamiać wyobraźnię Więź z rodzicami, wzmocniona czytaniem, daje dziecku siłę do pokonywania wielu pokus i zagrożeń.
Dzieci przyzwyczajone od wczesnego dzieciństwa do kontaktu z książką, będą miały większą szansę stać się aktywniejszymi czytelnikami niż ich rówieśnicy pozbawieni takich doświadczeń. Właściwie dobrane książki przyniosą wzorce poprawnych zachowań. Zadbajmy o to, by nauczyć dzieci czytania ze zrozumieniem. Kto nie czyta, nie nadąży za zmianami we współczesnym świecie. Czytanie ochroni nasze dzieci przed uzależnieniem od telewizji i komputerów.
Jeśli chcemy żyć w kraju mądrych i kulturalnych ludzi, zadbajmy o to, by codzienne, głośne czytanie stało się priorytetem w każdym domu oraz w przedszkolu i w szkole naszego dziecka. W naszej szkole akcja trwa.
Zachęcam Państwa do wspólnego czytania szczególnie w okresie wakacyjnym i urlopowym, kiedy mamy więcej czasu, a dzieci nie chodzą do szkoły. Spróbujmy poświęcić trochę czasu naszym pociechom i książce. Bądźmy z nimi, poznawajmy je i razem odkrywajmy piękno literatury.
Wychowawca i jednocześnie mama jedenastolatki
Dorota Szczepanik, ZSP w Dukli


22 WRZEŚNIA - „DZIEŃ BEZ SAMOCHODU”

Już po raz drugi w Polsce z inicjatywy Komisji Europejskiej organizowany jest EUROPEJSKI DZIEŃ BEZ SAMOCHODU.
Rezultatem postępu technologicznego i komunikacyjnego jest nie tylko szybkie i sprawne przemieszczanie się z jednego miejsca w inne, ale także rosnące zanieczyszczenie środowiska spowodowane nadmierną ilością spalin. Nieobcy jest nam widok sadzy wydobywającej się z rur wydechowych ciężarówek oraz niektórych samochodów osobowych.
Dym jest mieszaniną wielu związków chemicznych w tym ołowiu. Jego toksyczność wzrasta przy słonecznej i upalnej pogodzie. W rezultacie tworzy się smog fotochemiczny posiadający nieprzyjemny zapach, powodujący łzawienie i poważne trudności z oddychaniem.
Efektem zatrucia atmosfery jest wzrost zachorowalności na astmę i bronchit, upośledzenie wzroku, uszkodzenie układu nerwowego, nerek, a także choroby nowotworowe.
Szkodliwe związki chemiczne są pochłaniane przez komórki roślin, a następnie zjadane przez człowieka. Obecnie wprowadzenie norm regulujących maksymalną emisję trujących związków wytwarzanych przez samochód jak również zachęcanie kierowców do używania benzyn bezołowiowych ograniczyło skalę zjawiska jednak zagrożenie nadal istnieje.
Kolejnym ważnym zagrożeniem wynikającym z ruchu komunikacyjnego jest hałas.
Nie tylko natężenie decyduje jak odbieramy hałas. Istotna jest również częstotliwość dźwięku, gdyż nasze uszy są bardziej czułe na dźwięki o pewnych częstotliwościach. Najbardziej nieprzyjemne dla naszego ucha są dźwięki o wysokich częstotliwościach. 80% całkowitego zużycia paliwa na świecie przypada na transport samochodowy a w ostatnich latach znacznie wzrósł ruch prywatnych samochodów spowodowany zmianą stylu życia. W miastach to właśnie samochody są głównym źródłem skażenia środowiska, zarówno związkami chemicznymi jak i nadmiernym hałasem.
Wrzesień jest szczególnym miesiącem dla komunikacji publicznej. 22 września obchodzony będzie już po raz drugi w Polsce Europejski Dzień bez Samochodu.
Jest to kampania o charakterze edukacyjnym mająca na celu kształtowanie proekologicznych wzorców zachowań oraz popularyzację transportu miejskiego przyjaznego środowisku.
Do ważnych celów kampanii zalicza się:
- podniesienie świadomości społecznej poprzez podejmowanie publicznej dyskusji dotyczącej zagrożeń wynikających z niekontrolowanego rozwoju motoryzacji,
- zwrócenie mieszkańcom miast uwagę na ich najbliższe otocznie,
- stworzenie władzom lokalnym możliwości realizacji pilotażowych projektów dotyczących między innymi planów ruchu drogowego w mieście, promowanie pojazdów przyjaznych środowisku, projektowanie ulic zarezerwowanych tylko dla pieszych oraz ścieżek rowerowych.
Europejski Dzień bez Samochodu jest dla miast Europy również Polski okazją, aby pokazać jaką wagę przywiązują do ochrony środowiska. Daje on szansę ukazania mieszkańcom przyjaznego oblicza miasta, bez ulicznego hałasu i zgiełku oraz uciążliwego ruchu samochodowego.
Już dziś możemy się zastanawiać jak spędzimy 22 września 2003 roku- Europejski Dzień bez Samochodu, jakim środkiem transportu pojedziemy do pracy, szkoły, na zakupy, na działkę. Jednym z pomysłów spędzenia tego jesiennego dnia niech będzie wycieczka rowerowa trasami rowerowymi wiodącymi przez malownicze tereny naszej gminy
To od nas wszystkich zależy czy obecny stan ekologiczny naszej ziemi pogorszy się, czy poprawi. Każdy człowiek może wiele zdziałać dla ochrony środowiska, postępując w myśl hasła: „Działaj lokalnie myśl globalnie”
Opracowały: Katarzyna Orlof-Smuga i Edyta Biały, studentki WSZ w Krośnie –Kierunek Kształtowanie Środowiska.
Pomoc merytoryczna Haliny Cycak


Ostatnia Rzeczpospolita Babska

Na początku był strach.. Towarzyszące nam na każdym kroku słowa ”kici kici”, przepowiednie starszych kolegów dotyczące czterech lat rzekomej „męki” nie napawały nas optymizmem. Jednak z dnia na dzień wchodziłyśmy w świat licealistów, nabywałyśmy pewności siebie, by w końcu stać się głównymi aktywistkami w szkole-jako wybitnie uzdolniona, niezwykle urodziwa, a do tego jak skromna ostatnia żeńska klasa w dukielskim ogólniaku.
W pierwszej klasie za cel postawiłyśmy sobie zdobycie rozgłosu na szczeblu gminnym... Swoją drogą przyszło nam to bez większego trudu już po kilku miesiącach.. ”Bez pracy nie ma kołaczy”, dlatego też uczciwie wypełniałyśmy polecenia starszych kolegów- w pocie czoła mierzyłyśmy długość korytarza zapałką !!!To nie zaspokoiło jednak naszych ambicji i już od pierwszych dni pilnie zabrałyśmy się za realizację wcześniej wytyczonego celu. Wszędzie było nas pełno. Szybko zdominowałyśmy skład szkolnego kółka teatralnego i razem z naszym polonistą prof. A. Szwastem wystawiłyśmy spektakl teatralny zatytułowany ”Belcanto”, który był poświęcony twórczości współczesnego poety Zbigniewa Herberta. W tym samym roku, jak na uzdolnione dziewczynki przystało, podjęłyśmy pracę dziennikarską. Zgodnie z przysłowiem „gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść” nasza gazetka nigdy się nie ukazała, jednak praca nad artykułami dała nam wiele satysfakcji. Jako prawdziwych aktywistek nie mogło nas zabraknąć na giełdzie szkół i dniach otwartych, gdzie jako najmłodsze reprezentantki LO „agitowałyśmy” na rzecz naszej szkoły. Przede wszystkim zasłynęłyśmy jednak z „dyplomatycznego” unikania pułapek w postaci sprawdzianów. Stałyśmy się prekursorami poezji użytkowej. Tematykę naszych utworów zdominował problem przekładania klasówek. Nie ma chyba w szkole nauczyciela, który nie zostałby przez nas obdarowany kwiatuszkiem, balonikiem, piosenką lub wierszykiem – oczywiście „bezinteresownie”!!!
W naszym repertuarze znalazły się hymny pochwalne:
„ (...)profesorka Walczakowa jest naprawdę odlotowa, my lubimy ją kochamy i na spacer zapraszamy!”
Nie brakło też pieśni błagalnych:
„ (...)daj nam tę noc— na naukę,
tę jedna noc— na naukę!”
Do twórczej pracy mobilizowały nas stresowe sytuacje. Nasz stres osiągnął apogeum w momencie, gdy wszystkie dotychczasowe metody zwiodły. W skrajnej desperacji zgłosiłyśmy się na konkurs Piosenki Znanej i Lubianej, gdzie brawurowo wykonałyśmy przebój pt. „Śpij kochanie, śpij”.
W klasie drugiej kontynuowałyśmy działalność teatralną. Nasza klasa stanowiła podporę grupy- do uczennic szczególnie zaangażowanych należały: Madzia Belczyk, która uczestniczyła w warsztatach recytatorskich, Ewelina Borek i Gabrysia Walaszek, które także brały udział w konkursach recytatorskich, Ula Dombeck, Asia Kordyś i Ela Szwast. Wraz z pozostałą częścią grupy wystawiłyśmy „Suplikacje” Jana Tulika. Wówczas to oglądnęło nas w Telewizji Rzeszów całe województwo (ale to nam oczywiście nie wystarczyło, bowiem „w miarę jedzenia apetyt rośnie”). W tym samym roku założyłyśmy sobie zdobycie sławy ogólnopolskiej. I oto dwie uczennice naszej klasy: Gabrysia Walaszek i Ula Dombeck zostały laureatkami ogólnopolskiego konkursu wiedzy patriotycznej organizowanym pod wysokim patronatem jego eminencji kardynała J. Glempa, R. Kaczorowskiego i M. Płażyńskiego. To z ich rąk w sali kongresowej otrzymały gratulacje. Te same uczennice wzięły także udział w etapie wojewódzkim Olimpiady Literatury i Języka Polskiego i Olimpiady Filozoficznej. Wyczerpałyśmy też limit szkolnych wycieczek. Nasz wychowawca prof. A. Bozentka zorganizował wycieczkę do Berlina i tak o nas usłyszała „cała Europa”. W naszych rękach znalazł się także szkolny sklepik. Wykazałyśmy się wielką przedsiębiorczością i podjęłyśmy inwestycje na miarę XXI wieku, czułyśmy się jak właścicielki hipermarketu, choć nasze królestwo miało wymiary 2x3m. Nie zbiłyśmy fortuny, ale dzięki sponsoringowi naszych rodziców udało nam się jakoś wyjść z długów, a przez wakacje złość pana dyrektora minęła i pierwszego września w trzeciej klasie mogłyśmy znów wykazać się aktywizmem. Jednak od tej pory pan dyrektor z większym sceptycyzmem podchodził do naszych pomysłów.
Po wakacjach, zmobilizowałyśmy swe siły po to, by rozsławić naszą Duklę w rzeszowskim radiu. Miałyśmy tam możliwość zastąpienia radiowych spikerów w ich pracy, co wyszło nam – zresztą nic dziwnego-bardzo dobrze. Dałyśmy upust naszym zdolnościom dziennikarskim i artystycznym, co zaowocowało wydaniem „Złotej płyty”- niestety nie jest ona dostępna w sprzedaży detalicznej, gdyż swoim blaskiem nie chciałyśmy przysłonić innych – co tu dużo mówić- mniej zdolnych artystów. Przecież mamy dobre serduszka!!! Pomimo iż miałyśmy możliwości zrobienia „kariery”, nie zapomniałyśmy o naszej szkole- żaden apel nie mógł odbyć się bez naszego udziału. Z autopsji wiemy, że rozum – wbrew pozorom- idzie w parze z urodą i zdolnościami artystycznymi...Dowodem na tą są nasze osiągnięcia w różnego rodzaju konkursach i olimpiadach: i tak Ola Stola doszła do II etapu Olimpiady Ekologicznej, rysunek Sabiny Pepery zdobi ścianę w Ministerstwie Ochrony Środowiska, prace Gabrysi Walaszek i Uli Dombeck doszły do centralnego etapu Konkursu Wiedzy o Rodzinie, pomagałyśmy też prof. M. Walczak i prof. J. Morawskiej w przygotowaniu Ścieżki Przyrodniczej, a także o. Barnabie w wydaniu książki zawierające komentarze uczniów naszej szkoły do Ewangelii. Klasę trzecią wieńczyło ognisko pożegnalne dla o. Barnaby, gdzie- jak nigdy- stawiłyśmy się w prawie 100% frekwencji!
Przez wakacje zebrałyśmy siły, by we wrześniu przystąpić do intensywnej nauki, gdyż matura zbliżała się wielkimi krokami. Z tej to przyczyny nasza aktywność zyskała tendencję spadkową i dałyśmy szansę na wykazanie się młodszym klasom- wywołało to sensację – pan dyrektor zaczął nas nawet określać mianem aspołecznych!!! Tego znieść nie mogłyśmy!!! Resztką sił, w dzień przed studniówką, która zresztą udała się znakomicie-i nie ma w tym nic dziwnego, w końcu z naszym udziałem inaczej być nie mogło, postanowiłyśmy ułożyć mini program artystyczny. Do melodii popularnej piosenki „Facet to świnia” ( bez żadnych aluzji) wymyśliłyśmy własny tekst. Oto i jego fragment:
„A wiec zaczniemy od początku, jak zawsze byłyśmy w porządku,
Apele przedstawienia też, no kto je robił? Przecież wiesz!
Przez cztery lata cały czas dyrektor wszędzie widział nas
I sklepik prowadziłyśmy, a że splajtował- nie bądź zły!
To nie jest koniec i ty o tym wiesz, ta aspołeczna klasa lubi cię(...)”
Pomimo intelektualnego wyczerpania, postanowiłyśmy zrobić coś jeszcze dla naszej szkoły i razem z prof. B. Trojan reklamowałyśmy dukielskie LO w gminnych gimnazjach. Swoją siłą perswazji zachęcałyśmy do nauki w naszym liceum. Nieskromnie dodamy, że nasza argumentacja przyniosła efekty w postaci wielu kandydatów.
Na miesiąc przed maturą- wcale nie kierując się słowami „jak trwoga to do Boga”- ale zdając sobie sprawę z tego, że ”przezorny zawsze ubezpieczony” odbyłyśmy pielgrzymkę do Częstochowy. Z pewnością było nam to pomocne- efekty mówią same za siebie( no cóż- można się było tego spodziewać...). Maturkę zdali oczywiście wszyscy. Możemy poszczycić się 11dyplomami z wyróżnieniem, rekordowa średnia wyniosła 5,75, a dwie uczennice naszej klasy otrzymały średnią 5,66 z ocen maturalnych. Dzięki dobremu przygotowaniu nie miałyśmy problemów z dostaniem się na studia. Nasza klasa wydała 22 studentki, a jedną już wydała za mąż. Apelujemy do pana burmistrza, by w ciągu 5 lat stworzył miejsca pracy dla: nauczycieli z dyplomem UJ, fizjoterapeutów, dziennikarzy, farmaceutów, inżynierów ochrony środowiska, pracowników administracji, architektów, a także jedno stanowisko dla europeistki (to w razie, gdyby nie udało jej się zdobyć pracy w Brukseli).
Zdajemy sobie sprawę z tego, że bez was, drodzy nauczyciele, nie udałoby się nam tego osiągnąć. Bardzo dziękujemy z czteroletnie wsparcie- postaramy się, abyście byli z nas jeszcze dumni!!! Szczególne podziękowania kierujemy do naszego wychowawcy prof. A. Bozentki. Najlepiej nasze uczucia wyrażą chyba słowa „Piosenki Studniówkowej”:
„(...) A nasz profesor z nami miał 3 światy a na lekcjach gwar,
Wymyślał nowe sposoby, abyśmy mu zeszły z głowy.
Tydzień stracony każdy był, gdy sprawdzian jakiś przełożył,
On sztuczki wszystkie nasze znał i ściągać nigdy nie dał nam.
To nie jest koniec i Ty o tym wiesz – ta Twoja klasa bardzo kocha Cię.
Za wszystko dziękujemy, nie chcemy nigdy odejść stąd,
Życzymy wszystkim młodszym klasom takiego wychowawcy jak On!!!”

Kl. IV b
* Tekst pisany w konwencji humorystycznej - przecież nie brak nam poczucia humoru


Maria Amalia Mniszchowa

Prezentujemy fragmenty pracy pani mgr J. Wojdyły na temat
„Pani Dukli”, której tajemniczy sarkofag spoczywa w kościele farnym.

MARSZAŁKOWA MNISZCHOWA -OKRES WARSZAWSKI (c.d.)

Toteż w pierwszej połowie 1763r. ochłodzenie układów małżeńskich było już widoczne. Po śmierci Augusta III i ojca (jesień 1763r.), znienawidzona przez elektorską parę - Fryderyka Christina i Marię Antonię z Wittelsbachów Wettynów wraca Mniszchowa z Drezna do Polski.
Trzeba przyznać, że jako osoba niezależna, wpływowa, inteligentna i obrotna wycisnęła duże piętno na działalności stronnictwa dworskiego, na którego czele oficjalnie figurował jej mąż. Trudno tu rozdzielić poczynania małżonków dotyczące kwestii polityki, lecz jeszcze raz należy podkreślić silny wpływ Mniszchowej na ich działalność, choć z pracy również jasno wypływa, że nie była lojalną współpracowniczką swego męża.
Mimo, że polityczna współpraca nie układała się małżonkom najlepiej, z tego związku urodziło się troje dzieci. Niestety przeżyło tylko pierwsze (córeczka i trzecie dziecko-synek zmarli zaraz po urodzeniu)-Józefina Amalia ur.1752r., a ochrzczona na cześć królowej – Marii Józefy, żony Augusta III.
Jednak ostatnie lata panowania Sasa i ... Mniszchowej to nie tylko triumfy, ale i czas porażek, bezwzględnych intryg, paszkwili i zniewag. Pierwszą poważną porażką Mniszchowej z domu Brühlówny było podważenie przez sejm 1762 r. prawdziwości szlachectwa młodego Alojzego Brühla, wywołane oświadczeniem stolnika litewskiego – Stanisława Poniatowskiego, a co zatem idzie szlachectwa ministra-ministrów i nadwornej marszałkowej. To publiczne zarzucenie rodowi braku klejnotu szlacheckiego, nigdy nie zabliźni się u Amalii (stąd przypuszczam późniejsza mania hrabiny do umieszczania we wszystkich możliwych miejscach herbu Brühlów i Mniszchów). Również od rodziny Czartoryskich po raz drugi doznaje zniewagi-Familia wypiera się publicznie swojego byłego sprzymierzeńca.
Po śmierci Brühla w Dreźnie położono areszt na domowym archiwum i dobrach prywatnych ministra, w Polsce niemiły proces spadkowy toczy się przez 5 lat, a majątek nieruchomy podlega przez cały szereg lat sekwestrowi państwowemu.
Wraz ze śmiercią Sasa i ojca kończy się przewaga partii dworskiej. Mniszchowie upadają na znaczeniu, a ich nieprzyjaciele spłacają w tym czasie długi.
Mimo to Mniszchowa rozpoczęła największy bój swego życia- o władzę. „Tysiącem intryg i posunięć ożywiała szanse partji saskiej i hetmańskiej, kołatała w Dreźnie i na dworze wiedeńskim. Bezkrólewie miało być próbą sił.” Z relacji Marii Teresy do swej córki dowiadujemy się, że Amalia „[...] raczej da się zabić, niż zgodzi się ujrzeć na tronie kogoś z Czartoryskich.” Ujrzawszy, nie zabiła się, ale oszalała na krótko z wściekłości i przez resztę swojego życia zemsta na królu przesłoni jej uroki świata.
Po oficjalnej elekcji St.A.Poniatowskiego pierwsza ostentacyjnie opuszcza Warszawę i przenosi się do najdalej oddalonej od Warszawy posiadłości męża - Dukli. To ona pierwsza wprowadza modę na te wyjazdy do mężowskich rezydencji po dzielnicach, głosząc oficjalnie, że nie może znieść atmosfery serwilizmu i pochlebstwa panującej w Warszawie. Podobnie postępują: Branicka do Białegostoku, Czartoryska do Puław. Wszystkie są obrażone i z zemstą w sercu dla „Ciołka.”
Dzięki temu sztuka polska zyskała takie perły kultury, jak: Puławy czy Duklę.
Od tego momentu w życiu Mniszchowej zaczyna się kolejny etap życia:

EPOKA DUKIELSKA

Przyzwyczajona do wykwintnego i wygodnego życia para małżeńska Mniszchów tym razem zgodnym frontem przebudowuje i buduje swą nową rezydencję w Dukli—tworząc z niej wielkopańską siedzibę godną podparyskich czy podwiedeńskich budowli. T.S.Jaroszewski podkreśla, że w ówczesnym czasie w Małopolsce miejskie ośrodki artystyczne-Kraków, Sandomierz, Lublin nie odgrywały prawie żadnej roli. Dużo większe znaczenie miały natomiast wielkie rezydencje magnackie np. Dukla.
Pierwszym Mniszchem, który był właścicielem Dukli i jej restauratorem był ojciec naszego Jerzego Augusta – Józef Mniszech- marszałek wielki koronny- zasłużony patriota i mecenas sztuki. Zamiłowanie do sztuki i opieka nad nią jest dziedziczna w tym starym senatorskim rodzie, choćby ze względu na tradycję prapradziada Jerzego, jego imiennika, wojewody sanockiego z przełomu XVI i XVII w., fundatora wielu klasztorów bernardyńskich (m.in.we Lwowie i Samborze ) oraz właściciela słynnych Laszek Murowanych.
Jeszcze podczas pobytu w Warszawie Mniszech kieruje przebudową Dukli, a dużo wcześniej, bo 5 VI 1749r. nadaje większy (niż jego ojciec) plac na fundację kościoła i klasztoru o.bernardynów (stąd wcześniejsza mowa o tradycji rodowej prapradziada, również oba klasztory bernardyńskie: we Lwowie i Dukli są pw. św.Jana z Dukli).
Jak wynika z korespondencji pomiędzy małżonkami Maria Amalia przyjeżdża do Dukli zimą 1764r. o czym świadczy jej list do męża datowany na 31 marca 1764r., a pisany w Dukli.
Podczas robót przy pałacu dukielskim mieszkają Mniszchowie w 1764/1765 w pobliskich swych dobrach zwanych „Strusoklęski” lub „Strusie Klęski”, których obecnie na mapie nie ma, więc można przypuszczać, że nazwano tak w sposób ironiczny Samoklęski przez aluzję do herbu rodowego (siedem strusich piór na odwróconym półksiężycu). Maria Amalia chwilowo rzuca się w wir prac budowlano-restauracyjnych i „swym wyrafinowanym smakiem artystycznym umie natchnąć wszystko, co za jej czasów i pod jej okiem w Dukli powstawało.” Musimy oddać sprawiedliwość jej indywidualności, gdyż potrafiła zrobić cacko ze wszystkiego, czego się dotknęła. Przebudowywała wraz z mężem pałac w stylu francusko-saskim zapewne pod kierunkiem Leonarda Andrysa, nadwornego budowniczego Mniszchów, jej pomysłem był również park w stylu francuskiego ogrodu geometrycznego z trzema basenami wodnymi, alejami lip, grabów, akacji. Cechują go typowe cechy stylu Le Notra: symetria, regularność, wielkość, wielość rzeźb (do dzisiaj w Dukli przetrwały tylko trzy i zmieniły swe miejsce ekspozycji -św. Niepomucen stoi obecnie przed plebanią kościoła Marii Magdaleny, św. Jan - przed klasztorem, a św. Barbara – przy ulicy Mickiewicza), szkoda również że liczne, pozostałe do niedawna jeszcze w parku elementy dekoracyjne zostały zniszczone przez lekkomyślnych ludzi. Taki zamysł parku i ogrodu nosił francuską nazwę entre cour et jardin. Podobny wystrój pałacu i ogrodu miała rezydencja Brühlowska, stąd wiemy skąd te analogie. Również z inicjatywy pani Amalii wybudowano w parku teatr dworski, lecz pierwsze sztuki „Dla Teatrum w Dukli” zaczęto grywać w 1774r., a więc po jej śmierci.


Jubileusz 550 - lecia oo. Franciszkanów-bernardynów

W ramach tego jubileuszu w Częstochowie (Zawodzie), w klasztorze który jest w budowie dla kultu św. Jana z Dukli - Patrona Lwowa i parafii, w dniu 8 lipca sumę odpustowa odprawił ks. Abp Stanisław Nowak Metropolita Częstochowski. Na początku dostojnego gościa powitali przedstawiciele parafii a w imieniu zakonu o. dr Romuald Kośla - Prowincjał z Krakowa, który wyakcentował wielką życzliwość biskupa do zakonu. Msze świętą w koncelebrze naszych ojców w intencji dobrodziejów i przyjaciół zakonu odprawił ks. Arcybiskup. We Mszy świętej oprócz parafian wzięli udział kapłani diecezjalni, siostry zakonne, przedstawiciele wspólnot franciszkanów świeckich w Częstochowie. W kazaniu Metropolita mówił o wielkich zasługach bernardynów dla kościoła polskiego - obsługa znanych sanktuariów maryjnych w Polsce (Kalwaria Zebrzydowska, Leżajsk Skępe, Rzeszów, Hrubieszów i ostatnio po koronacji Piotrków Trybunalski) i na Białorusi (Budsław). Mówił o kulcie św. Anny w klasztorach bernardyńskich - Warszawa, Alwernia, Św. Anna - Przyrów na ziemi częstochowskiej. Część kazania dotyczyła świadectwu szkoły św. Franciszka, którą zrealizowali św. Bernardyn ze Sieny i św. Jan 1»Capistran - włoscy zakonnicy twórcy obserwy zakonnej- W Polsce św. Jan z Dukli, bł. Szymon z Lipnicy, bł. Władysław z Gielniowa i sługa Boży Rafał z Proszowic i wielu innych. Podkreślił wielką ofiarność zakonników bernardyńskich w kwestii patriotycznej, obrony wolności polskiego narodu (ks. Robak w Panu Tadeuszu u Mickiewicza nie znalazł się przypadkowo - stwierdził ks. Arcybiskup). Praca misyjna zakonu na terenach wschodnich -dzisiejszej Ukrainy, Białorusi, Litwy. Przypominał fragmenty życiorysu św. Jana z Dukli i jego zaangażowanie misyjne na tych wschodnich terenach, dla celów ewangelizacji. Podziękował ks. Arcybiskup miejscowym ojcom, za pracę na terenie Częstochowy i w okolicznych parafiach, za prowadzenie rekolekcji przed nawiedzeniem parafii przez Obraz Jezusa Miłosiernego w ostatnim roku, za pracę w szpitalu, zakładzie karnym, katechezę w szkole i pracę w tej trudnej parafii na Zawodzili. Na zakończenie stwierdził, że bardzo się cieszy również z postępujących prac budowlanych w nowym klasztorze.
Po Mszy świętej zostało odprawione nabożeństwo do św. Jana z Dukli, Patrona tej najnowszej placówki franciszkańskiej naszej prowincji zakonnej.
Za udział w uroczystościach wszystkim, podziękował miejscowy gwardian o, Szczepan Doiański.
W kronice klasztornej zapisał takie słowa: „Czcząc św. Jana z Dukli, patrona parafii w Częstochowie - na Zawodziu, wielbiliśmy Boga Wszechmogącego za 550 - lecie istnienia zakonu Bernardynów na polskiej ziemi. Wielkie rzeczy dokonywały się przez ich franciszkańską posługę, miłość do Pana Jezusa Ukrzyżowanego i Matki Bożej, gorliwość apostolską i ducha ewangelicznego ubóstwa. Niech Bóg na dalsze lata błogosławi temu zakonowi, który wraz z parafią w Częstochowie niech się przyczynia do uświęcania świata” + Stanisław Nowak - Arcybiskup Częstochowa, św. Jana z Dukli 2003 r. Niech św. Jan z Dukli wszystkim u Boga wyprosi wiele łask Bożych.
O. Krystian Zdzisław Olszewski OFM.


Święto Polskiej Niezapominajki

Obchodzone uroczyście 29 maja 2003 roku w Liceum Ogólnokształcącym w Dukli. Sponsorami pięknych nagród byli:
Pan Augustyn Czekaj - Huta Szkła „ Studio Glass w Iwoniczu, urząd Miasta i Gminy Dukla.
Po przywitaniu gości i uczniów organizatorka konkursu Maria Walczak przedstawiła cele obchodów Święta Polskiej Niezapominajki.
Święto to zostało rozpowszechnione przez redaktora Andrzeja Zalewskiego w ekoradiu programu I-wszego.
15 maja powinien stać się Polskimi Walentynkami a, „niezapominajka” jego symbolem. Miesiąc maj jest najpiękniejszym miesiącem w polskiej przyrodzie a niezapominajki są kwiatami z bajki, skromnymi, urokliwymi, kryjącymi wspomnienia i nadzieje co ukazują prace literackie, plastyczne, fotograficzne i plastyczne- literackie uczniów dukielskiego Liceum,
Wiola Piróg zapoznała uczestników konkursu z wytycznymi i historią „Święta Polskiej Niezapominajki”

Prace konkursowe oceniała komisja w składzie:
przewodnicząca - inż. H, Cycak - UMiG Dukla
sekretarz - mgr B.Michalik-Trojan
przedstawiciele uczniów - P. Międlar i A. Buczyńska

Do oceny przedstawiono 32 prace uczniów. Komisja uhonorowała najlepsze z nich nagrodami i dyplomami.

W kategorii plastycznej:
I miejsce - Anna Cieklińska
II miejsce - Ewelina Gieroń
III miejsce - Sabina Pepera IV miejsce - Jakub Kowalik, Maciej Kosiński

W kategorii literackiej:
I miejsce - Anna Gacek
II miejsce - Krzysztof Dyga, Monika Jakubczyk, Anna Głód, Barbara Bożętka
III miejsce - Barbara Uliasz.

W kategorii fotograficznej:
I miejsce Marcin Siec

W kategorii plastyczno- literackiej „Kartka z niezapominajką”:
I miejsce - Maria Krakowiecka
II miejsce Joanna Turek
III miejsce - Krzysztof Cysarz

W konkursie „ CHEMIA Z PRZYMRUŻENIEM OKA”, który organizowała mgr Anna Lis zwyciężyli:
I miejsce Iwona Firlej
II miejsce Krzysztof Dyga
III miejsce Barbara Uliasz,

Na zakończenie uczennica Barbara Uliasz odczytała wybrane fragmenty Kwiatów Polskich J. Tuwima

Organizatorzy konkursu
Maria Walczak Anna Lis