Dukielski Czerwiec
2003
w gminie |
Czytelnicy piszą: Dukla miasto bezbronneJednym z wielu problemów z jakimi borykała się w przeszłości Dukla, było zaopatrzenie w wodę. Starsi mieszkańcy miasta pamiętają czasy, gdy wraz z opadami deszczu z kranu płynęła woda jak „żur”. W letniej porze natomiast w miejscu czerpania wody do ujęcia brzegowego na Jasiołce, urządzane było kąpielisko i wtedy pito popłuczyny z ludzkich ciał, jesienią zaś było siedliskiem zimujących żab i ropuch. W zimowej porze, w momencie gdy zgasła żarówka, pierwszym odruchem było łapanie wody do garnków, gdyż za moment wody nie było w kranie przez długi okres. Przyszły jednak dla Dukli lepsze czasy i wybudowany został nowy wodociąg grawitacyjny, z siecią magistralną i dwoma ujęciami wody z potoków Chyrowskich, oraz zbiornikami wyrównawczymi na 600 metrów sześciennych wody, co zapewnia zapas na dobowe zużycie dla miasta. Perspektywicznie odcinek magistrali wodociągowej od Folusza do Dukli, wykorzystany będzie na docelowe ujęcie z zapory wodnej. Obecne dwa ujęcia denne na dwu potokach ze zwrotnym płukaniem złoża filtrowego, przy dobrej obsłudze powinny zapewnić doskonałą jakość wody, oraz naprzemienne oczyszczanie i płukanie filtrów, oraz zbiorników wyrównawczych. Zastosowano unikalną w skali kraju – technologię oczyszczania pod względem bakteriologicznym. Dla zabezpieczenia stałego wydatku wody ze zlewni obszarów ujęcia, opracowany został jeszcze za II kadencji Rady Miejskiej operat ochrony obszarów źródliskowych ujęcia wody, potrzebny do ustanowienia strefy ochronnej ujęcia wód powierzchniowych. Niezależnie od tego rozwiązano wiele innych problemów. Miasto otrzymało nowoczesną oczyszczalnię ścieków z utylizacją osadów, wysypisko odpadów komunalnych, uzbrojenie dwu nowych osiedli mieszkaniowych - Barbarki i Trakt Węgierski w ulice, sieć kanalizacyjną, kablowe linie elektryczne wysokiego i niskiego napięcia wraz ze stacjami transformatorowymi, oraz drugostronne zasilanie Dukli w energię elektryczną. W gminie budowano drogi, szkoły, sale gimnastyczne i domy ludowe. Wykonano wspaniałe parkingi, bez których trudno sobie dzisiaj wyobrazić komunikację w rejonie ulicy Pocztowej a także w okresie licznych uroczystości kościelnych i świątecznych. Dokonano telefonizacji gminy wspólnym wysiłkiem ludności, z zamianą ręcznej centrali, na automatyczną centralę w Dukli. Odnowione zostały nawierzchnie wszystkich ulic w Dukli, i elewacje budynków prywatnych i komunalnych, z uporządkowaniem slumsów i regulacją Dukiełki od strony północnej pierzei Dukli. To tylko nieliczne z przykładów. Niejako nagrodą opatrzności za te osiągnięcia dla całej gminy, była w 1997 roku wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II i kanonizacja Świętego Jana z Dukli. Wszystko zaczęło iść jak w dobrej powieści z happy endem. Niestety happy endu nie było. Górę zaczęły brać w gminie siły destrukcyjne, o przerośniętym ego i wybujałej ambicji, ludzie którym wydawało się, że to wszystko jest łatwe do osiągnięcia i wystarczy jedynie zamienić się rolami. Nie wiedzieli bowiem, że na te osiągnięcia trzeba było posiadać wiedzę i ciężko pracować. I tu zakończył się gminny okres prosperity. Jak pisał jeden z dzienników po wyborach w 1998 roku, „...trudno zrozumieć, jak mogło się stać, że w gminie która tyle osiągnęła i wybiła się ponad podkarpacką przeciętność, przegrały stare władze”. Czas jak gdyby zaczął się cofać w rzeczywistości gminnej. Owszem, pokończono (bez polotu) niektóre jeszcze niedokończone inwestycje, bez umiejętności wykorzystania pozałatwianych już wcześniej funduszy i dotacji, zadłużając tym samym gminę do granic zdolności kredytowej. Brak wszechstronnego doświadczenia w zarządzaniu i działalności samorządowej nowych władz po 1998 roku owocował negatywnymi skutkami dla gminy. Pozostawione wzorce zaniechano – bo nie swoje, a na nowe nie było własnej koncepcji. I tak ujęcia wody uległy degradacji w stopniu nadającym się do remontu. Opracowana strefa ochronna ujęcia wody dla miasta Dukli, nie doczekała się realizacji, co skutkuje zmniejszeniem wydajności źródlisk, a wspomaga je w tym zmniejszeniu eksploatacja kamieniołomu. Wynik – ujęcie wody U2 ma obecnie zanikową wydajność. Drugie niebawem podzieli ten sam los. Oponentom odpowiadam, że nie prawdą jest, iż na ustanowienie strefy ochronnej nie było pieniędzy – można było je zdobyć w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska, tylko kto to miał zrobić? Burmistrz Witkowski, czy zastepca Lorenc? Pierwszy z nich wodę ma z własnej studni, a drugi z Jaślisk, a poza tym trzeba się było jeszcze na tym znać. Unikalny krajobrazowo i ekologicznie teren ujęć na Foluszu ulega nieodwracalnym przeobrażeniom i dewastacji i do stanu pierwotnego nigdy już nie powróci. Obniżany systematycznie, teraz już o kilkadziesiąt metrów, eksploatacją kamieniołomu, grzbiet góry osłaniającej Duklę od południowych wiatrów, powoduje, że na Duklę spływają jak poszerzonymi wrotami coraz gwałtowniejsze masy powietrza, które powodować będą teraz i bardziej jeszcze w przyszłości poważne skutki dla warunków bytowania i zabudowy miejskiej. Należy zaznaczyć, że eksploatacja kamieniołomu może odbywać się na podstawie koncesji, dla uzyskania której potrzebna jest pozytywna opinia władz gminnych, a także przedłożenie opracowanego studium oceny oddziaływania na środowisko. Zgodnie z rozporządzeniem MOŚ,ZNiL z 1998 roku, taka ocena powinna określać oddziaływanie na: ludzi, świat zwierzęcy i roślinny, powietrze, powierzchnię ziemi i glebę, wody powierzchniowe i podziemne, klimat, krajobraz, dobra materialne, oraz ich wzajemne powiązania i oddziaływania. Takie studium nie zostało opracowane kompleksowo, i władze gminne nie powinny pozytywnie opiniować przedłużenia koncesji, a eksploatacja kamieniołomu powinna być wstrzymana natychmiast, bowiem skutków nie da się już odwrócić. Ale kto ma to zrobić, burmistrz Górak, czy burmistrz Lorenc? Który z nich ma się troszczyć o Duklę, a może radni dukielscy? Aby to czynić Duklę trzeba kochać i o niej myśleć. Od 1998 roku Dukla przestała się rozwijać. Przygotowane przez poprzedników tereny o południowej wystawie pod budowę osiedli, od 1998 roku nie doczekały się sprzedaży chociażby jednej działki, a takie zapotrzebowanie istnieje. W Dukli odczuwany jest chroniczny brak działek, a gmina skarży się, że nie ma pieniędzy. Co stanie się gdy wstąpimy do U E? Czas zacznie się cofać dla Dukli coraz szybciej. Niestety, w obliczu indolencji i niemocy władz, Dukla pozostała bezbronna. Jan Gosztyła Czy to już czas na referendum gminne?Senna atmosfera Dukielszczyzny, i ogólna beznadzieja zostaje od czasu do czasu ożywiana sztucznie wywoływanymi emocjami, wśród których pojawiła się początkiem kwietnia plotka o organizowanym referendum w sprawie odwołania obecnie panującego burmistrza. Co więcej, plotka ta znalazła ostatnio potwierdzenie, w postaci adresowanego pisma do mieszkańców gminy, a prezentowanego przez najbardziej wiarygodne ciało społecznego zaufania – sołtysów. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ opinie mieszkańców zdają się potwierdzać zawarte w piśmie spostrzeżenia, jednakże jedna rzecz jest zastanawiająca; nikt oficjalnie nie chce autoryzować tego pisma, a przynajmniej brak potwierdzenia oficjalnej wersji takiego autorstwa, przez podpisany na piśmie komitet. Stąd autorów poszukuje się w sposób dogodny dla prezentera „ciekawostki”, a wśród wielu domniemanych, znalazło się także Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych i Twórczego Kształtowania Przyszłości „Wspólna Inicjatywa”. Wszakże kilka błędów popełniają autorzy takiej wersji: - po pierwsze, stowarzyszenie o wymienionej nazwie, nie
uważa za twórcze prezentowanie swych poglądów w sposób pokątny, Nie widać bowiem wymienianych zasług ani w pozyskiwaniu środków zewnętrznych dla gminy, ani innych sukcesów inwestycyjnych. Chociaż, z pewnością jeden sukces inwestycyjny można mu przypisać. Jest nim budowa własnego pawilonu wielofunkcyjnego w centrum Jaślisk, w miejscu zabytkowego ratusza i gospody z XVI wieku, którą to gmina w ubiegłych kadencjach przejęła od prywatnego właściciela pana Grzegorczyka na potrzeby Jaślisk. Sposób pozyskania tego terenu, oraz uzyskania zgody na rozbiórkę zabytku winien stać się przedmiotem wyjaśnienia, a może i prokuratorskiego dochodzenia, z tytułu naruszenia Ustawy o zabytkach. Zresztą całość działalności obecnego zastępcy promowanego na burmistrza we wspomnianym piśmie, może być ciekawym dla opinii publicznej tematem kilku publikacji. Przytoczone tu nieliczne z wielu negatywnych przykładów, jak również słabe poparcie w wyborach przez społeczność gminną z wyjątkiem Jaślisk, stanowią przykład, iż pan Lorenc nie może być kandydatem, którego Stowarzyszenie chciałoby promować na przyszłego burmistrza. Zdaniem Stowarzyszenia istnieje wiele innych i o wiele ważniejszych problemów, od komitetowych pism, z którymi musi się zmierzyć społeczność gminna, i co do których oczekiwać będzie odpowiedzi od władz gminnych. To one i sposób ich załatwienia stanowić będą o przydatności i zdolności obecnych władz do spełniania swej społecznej misji, płatnej wszelako z pieniędzy gminnego podatnika, a nie „pobożne życzenia”, wyrażane w krążących obiegiem pismach. Stowarzyszenie jasno i bez ogólników stawia je pod osąd społeczny i załatwienie przez władze gminne. Jedną z tych spraw jest wysoka stawka opłat za wodę i oczyszczanie ścieków. Nie ma żadnych przesłanek ekonomicznych, by istniejące a wywindowane w ubiegłym roku przez prezesa GKiM, a obecnego burmistrza Góraka ceny były uzasadnione. Dotyczy to zwłaszcza wody doprowadzanej grawitacyjnie, bez kosztów energii elektrycznej, pomp i stałej obsługi. Drugą pochodną, to sprawa różnic w cenach za wodę i ścieki ustalona dla podmiotów gospodarczych i odbiorców indywidualnych. Pachnie to praktykami monopolistycznymi. Działając statutowo w imieniu społeczności lokalnej i swych członków, Stowarzyszenie czuje się zobowiązane do poruszenia tej sprawy i pilotowania jej aż do jej załatwienia, bądź ekonomicznego i księgowego uzasadnienia. Być może, iż w sprawie tej należy powołać społeczną komisję, która wraz z komisją rewizyjną rady sprawdzi strukturę i rzetelność księgowania kosztów pozyskiwania wody. W tej kwestii liczymy na współdziałanie przewodniczącego zarządu osiedlowego miasta Dukli pana S. Kality. W przeciwnym wypadku musi to być przedmiotem kontroli odpowiednich organów zewnętrznych. Jest rzeczą nienormalną, by w mieście, gdzie woda płynie grawitacyjnie, odbiorcy byli zmuszani do drakońskich oszczędności. Jest to przerzucanie ciężaru funkcjonowania gospodarki komunalnej na barki mieszkańców Dukli. Innym ważnym problemem jest polityka społeczna i fiskalna gminy, a także polityka gospodarcza. Szerokim echem wśród społeczności gminnej odbiło się niesłuszne naliczenie podatku od tzw. dróg polnych, dla właścicieli gruntów rolnych. Jest to nowa polityka fiskalna gminy, niestety nie w interesie tej społeczności. Jest to zasada wprowadzona już w poprzedniej kadencji; co się da „zedrzeć” z ludzi trzeba wziąć. Niestety nie idzie to w równej parze z hojnością gminy w zakresie pomocy społecznej dla ludzi biednych i nie mających środków nie tylko do płacenia podatków ale także do życia. Wydaje się, że ważniejszą sprawą dla nowych władz są własne pobory, które wg pogłosek wynoszą wraz z pochodnymi około 10 tys. złotych brutto miesięcznie dla urzędującego burmistrza. Dla przerwania tych domysłów, należałoby je upublicznić, bowiem nawet pobory 6 tys. złotych przy obecnym poziomie ubóstwa i zadłużenia gminy są stanowczo za wysokie. Od czasów kadencji burmistrza Nowaka, bezrobocie w gminie wzrosło w znaczący sposób i nie widać żadnych starań władz gminnych aby w jakikolwiek sposób temu przeciwdziałać. Prawdą jest, że walka z bezrobociem jest zadaniem rządowym, ale nie zwalnia to władz gminnych z poszukiwania sposobów na zmniejszanie bezrobocia, jak działo się to w poprzednich kadencjach, także poprzez wspieranie własnych podmiotów gospodarczych, tworzących miejsca pracy i stosowanie wobec nich preferencji podatkowych. Jak na razie jedynym „sukcesem” poprzednich władz, a i obecnych także, co nie omieszkał podkreślać w kampanii wyborczej obecny z-ca burmistrza jest to, że w odbywających się przetargach na roboty inwestycyjne i usługi bądź co bądź prowadzonych z naszych pieniędzy gminnych, własne podmioty gospodarcze zostały wyeliminowane z przetargu. A więc zatrudnienie mają ludzie z poza naszej gminy, a także zarobione przez nich pieniądze tam znajdują swój wtórny obieg. Cierpi na tym nasz gminny handel i usługi, a powiększa się strefa ubóstwa. Ten „sukces” w walce z własnymi podmiotami gospodarczymi na zasadzie „psa ogrodnika” zaowocował już tym, że wiele z liczących się podmiotów zawiesiło swą działalność, bądź ją zlikwidowało. Ten trend nadal jest kontynuowany, czego doświadczyła ostatnio firma „Qba” w swej działalności polegającej na zakładaniu sieci internetowej, w tym oferty dla szkół. Brak doświadczenia i słabe rozeznanie techniczne sprawia, że popełniane są notoryczne błędy w polityce inwestycyjnej i gospodarczej gminy. Przykładem tego, jest obecna koncepcja odprowadzenia ścieków do oczyszczalni w Krośnie. Z chwilą gdy zakończyły się inwestycje infrastrukturalne i załatwione w poprzednich pierwszych dwu kadencjach pieniądze dotacyjne, wyszedł na jaw kompletny brak koncepcji rozwojowej gminy. Zaniknął nawet z obiegu plan strategicznego rozwoju gminy opracowany i pozostawiony w przesłaniu dla III kadencji Radzie miejskiej i burmistrzowi Witkowskiemu – bo przecież dla nowych władz to był plan nie własny, a wszystko co po poprzednikach „należało wytępić”. Wprawdzie przypisano sobie w debacie wyborczej zasługi w załatwieniu pieniędzy na Puszczę św. Jana, i autoryzowano wydawanie tych pieniędzy, ale był to raczej zabieg techniczno księgowy, aniżeli rzeczywistość, która swe źródło miała w staraniach władz klasztornych. Także olbrzymie pieniądze powodziowe w wysokości około 1,5 miliona złotych spożytkowane zostały – wg obiegowej opinii publicznej - w sposób nie całkiem zgodny z przeznaczeniem i chwała za to, że pieniądze takie spłynęły do gminy, ale inną sprawą jest otrzymanie do dyspozycji takich pieniędzy, a inną ich prawidłowe wykorzystanie. Ciekawość mieszkańców gminy budzi więc zakres wykonanych jako usuwanie szkód powodziowych - dróg, naprawy ujęć wody, i innych rzeczywistych zniszczeń. Wprawdzie gmina umiała naliczyć podatki od dróg polnych, ale jak twierdzą ludzie, w tym również sołtysi, z puli pieniężnej na usuwanie szkód nie poprawiono ani jednej takiej drogi dojazdowej, nie poprawiono ani jednego mostka. Może jest to lekka przesada z dozą goryczy, ale widoczne jest, że nie wszystkie potrzeby zostały załatwione poprawnie. Oba ujęcia wody utrzymywane są w katastrofalnym stanie, a szczególnie ujęcie nr 2. Dlatego również w tym względzie potrzebna jest informacja publiczna, i o taką informację zwraca się w imieniu swych członków i społeczności lokalnej Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych i Twórczego Kształtowania Przyszłości „Wspólna Inicjatywa” do władz gminnych. Stowarzyszenie będąc organizacją niezależną nie ubiega się o względy władz gminnych, przez co może sobie pozwolić na swobodne prezentowanie swych opinii i staje się rzecznikiem mieszkańców gminy, których interesy nie zawsze są zbieżne z nieumiejętną polityką tych władz. W swych staraniach stowarzyszenie pragnie współdziałać z nowymi radnymi którzy podobnie jak ono zechcą uczestniczyć w kreowaniu rozwoju gminy, a także trzymać pieczę nad wydatkami gminnymi w interesie swych mieszkańców. Ich wsparcie wyrażać będzie także troskę o interes swych wyborców, a nie pozostawianie się w roli biorców diet za bierny udział w sesji. Rzecz idzie o to, by władze gminne nie traktowały gminy jako swego folwarku, a obciążeń podatkowych jako swe wpływy na wynagrodzenia. Ciekawą dyskusję stoczyłem z jednym z mieszkańców Dukli, której konkluzja sprowadzała się do stwierdzenia: „... i do czego mi jest potrzebna ta gmina, nic z niej nie mam, nic w niej nie załatwię, muszę tylko płacić podatki na pensje burmistrzów – lepiej żeby jej nie było”. Uważam, że jest to smutna konkluzja i jeszcze gorzej, jeżeli takie mniemanie jest, bądź stałoby się powszechne. Stowarzyszenie jest otwarte na pomoc w załatwianiu różnych bolączek swych współmieszkańców, i z życzliwością jako ciało społeczne przyjmować będzie ich zapytania i wnioski, a także prezentować je władzom gminnym do załatwienia tam gdzie siła jednostki jest zbyt mała, by przebić się przez mur niechęci i niekompetencji. Oczekujemy, że władze gminne zajmą stanowisko wobec społecznych oczekiwań obniżki cen wody i oczyszczania ścieków w Dukli, rozliczenia funduszy powodziowych, wspierania rodzimej – gminnej przedsiębiorczości. Są to jedynie niektóre z licznych problemów nurtujących społeczność gminną, pozostałe staną się przedmiotem bezpośrednich działań Stowarzyszenia. A może rzeczywiście referendum? Jan Gosztyła * * * Od redakcji:Drukując w bieżącym numerze artykuły Pana Jana Gosztyły, czujemy się w obowiązku udzielić wyjaśnień do przedstawionych w nich faktów. W artykule „Dukla miasto bezbronne” znalazło się wiele faktów nieprawdziwych, a inne zostały tendencyjnie przedstawione. Nikt nie kwestionuje zasług samorządu I i II kadencji. Sytuacja finansowa gmin w tamtym okresie oraz obowiązujące wtedy przepisy prawa, pozwalały na prowadzenie wielu zadań, które dzisiaj przez samorząd nie mogą być realizowane, np. telefonizacja gminy, elektryfikacja, reelektryfikacja. Wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II w Dukli, w 1997 roku była wydarzeniem bez precedensu i podobnie jak w wielu innych miastach, które gościły Papieża, pozwalała wykonać wiele prac w trybie, na który dzisiaj przepisy nie pozwalają /np. budowa parkingu, odnowienie elewacji budynków prywatnych, Liceum Ogólnokształcącego i innych prac porządkowych/. W roku 1998 roku, w demokratycznych wyborach, społeczeństwo gminy Dukla wybrało nowe władze. 4 lata później stało się tak samo, taka jest bowiem wola ludu i zasady demokracji. Dokonując takich wyborów, społeczeństwo ocenia w ten sposób ustępujące władze. Odnośnie eksploatacji kamieniołomu w Lipowicy, to prowadzona ona jest w oparciu o koncesję nr 58/94, wydaną przez Ministra Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z dnia 25.04 1994 r. Opinię w tej sprawie wydał więc samorząd gminy Dukla I kadencji. Kolejne zezwolenie oraz opinia władz samorządowych wydane zostanie wiosną 2004 roku. W artykule pt. „Czy to już czas na referendum” autor sugeruje naruszenie prawa w zakresie zbycia ratusza w Jaśliskach, jego rozbiórki oraz budowy w tym miejscu pawilonu handlowego. Obiekt w Jaśliskach został sprzedany w drodze przetargu nieograniczonego, a nabywca uzyskał wszystkie wymagane dokumenty, określone prawem budowlanym i o ochronie zabytków. Wysokość opłat za wodę i ścieki komunalne ustalana jest w oparciu o faktycznie poniesione koszty, w których największą wagę mają ustawowe opłaty określone za korzystanie ze środowiska naturalnego, energii elektrycznej, konserwacji i remontów oraz wynagrodzeń dla pracowników. Wysokość tych stawek ustalana jest uchwałą Rady Miejskiej. Zmiany przepisów podatkowych, obowiązujące od 1 stycznia 2003 r. spowodowały wiele zamieszania . W sprawie tej Burmistrz Miasta i Gminy Dukla złożył obszerne wyjaśnienie, zamieszczone w marcowym Dukielskim Przeglądzie Samorządowym. Wynagrodzenie Burmistrza Miasta i Gminy Dukla ustalane jest uchwałą Rady Miejskiej, jego wysokość, jak i zarobki pracowników reguluje rozporządzenie Rady Ministrów z 11 lutego 2003 r., w sprawie zasad wynagradzania i wymagań kwalifikacyjnych w urzędach gmin. Wynagrodzenie pracowników Urzędu Miasta i Gminy Dukla nie wzrosło od 2000 roku. Postawiony zarzut, jakoby podmioty gospodarcze z terenu gminy Dukla zostały wyeliminowane z zamówień publicznych, jest bezpodstawny, bowiem firma, która nie startuje w przetargu nie może go wygrać. Ustawa o zamówieniach publicznych, po nowelizacji z października 2002 r. nie daje możliwości preferencji dla podmiotów lokalnych, a po ewentualnym wejściu Polski do Unii Europejskiej, ustawa nie będzie również ich dawać podmiotom krajowym. Gmina Dukla, do chwili obecnej, nie ogłaszała przetargu na wykonanie sieci internetowej dla szkół. Koncepcja odprowadzania ścieków komunalnych z Wietrzna i Równego do oczyszczalni ścieków w Krośnie, jest jedną z wielu rozpatrywanych możliwości, w celu rozwiązania tego problemu w tej części gminy. Bezrobocie, po roku 1998 wzrosło w całym kraju, a jego wskaźnik w gminie Dukla, nie odbiega od średniej na Podkarpaciu. Sprawa dotycząca rozwoju społeczno – ekonomicznego gminy realizowana jest w takim stopniu, na jaki pozwalają możliwości gminy, a zwłaszcza budżet. Pozyskane środki na usuwanie klęsk żywiołowych mają formę dotacji celowych, a cel i miejsce wydatkowania tych środków określa Wojewoda Podkarpacki. Wielokrotnie przeprowadzane kontrole, w tym z Kancelarii Premiera, nie stwierdziły żadnych nieprawidłowości w tym zakresie. Podane w wyjaśnieniu informacje znajdują potwierdzenie w dokumentach, będących w Urzędzie Miasta i Gminy Dukla. „20 lat minęło...”Ukończyli LO dukielskie w roku 1983 a spotkanie po 20 latach zostało zorganizowane 17 maja 2003 roku. W spotkaniu uczestniczyli następujący absolwenci: M. Michalczyk, M. Krężel, M. Szwast, M. Grzegorczyk, R. Pachana, M. Olbrycht, J. Habrat, B. Staroń, W. Szyndak, D. Starek, A. Kilarowska, E. Strączek, A. Frydrych oraz grono pedagogiczne w składzie: J. Stanosz, H. Adamczuk, T. Czekańska – Jakubik, K. Patla i wychowawczyni M. Walczak pod przewodnictwem obecnego dyrektora J. Kosztyły.
Spotkanie rozpoczęło się w klasie biologicznej, gdzie
odczytana została lista obecności. Każdy z absolwentów miał swoje pięć
minut. W czasie zwierzeń okazało się, że wychowaliśmy wspaniałych ludzi o
różnych profesjach: nauczycieli, pielęgniarki, celników, służbę graniczną,
naukowców, policjantów, biznesmenów, prawników itp. Kilka osób przebywa na
stałe poza granicami kraju, część zespołu klasowego nie przyjechała - a
szkoda! Nieobecność nieusprawiedliwioną mają zwłaszcza absolwenci
mieszkający praktycznie „na miejscu” ale i tak była prawie połowa klasy.
Okazało się, że najdalej mieszkającą osobą z klasy jest B. Borek -
przebywająca na stałe z rodziną w Australii. Być może wersja internetowa
DPSu dotrze do niej - pozdrawiamy! Ze szkoły cała grupa uczestników spotkania udała się na cmentarz. Tu absolwenci oddali hołd zmarłym nauczycielom. Dalszy ciąg spotkania to wspólny obiad i poczęstunek,
gdzie do późnego wieczora trwały miłe wspomnienia i pogawędki. Za stronę organizacyjną dziękujemy B. Staroniowi i W. Szyndakowi. Do zobaczenia! Maria Amalia MniszchowaPrezentujemy fragmenty pracy pani mgr J. Wojdyły na temat „Pani Dukli”, której tajemniczy sarkofag spoczywa w kościele farnym. (Ciąg dalszy z poprzedniego numeru.) Otrzymała ona, jak na ministerską córkę przystało, staranne wykształcenie. Mówiła i pisała biegle w siedmiu językach: po niemiecku (który był jej ojczystym językiem), francusku, angielsku, włosku, hiszpańsku (choć nigdy w tych krajach nie była), po łacinie, a po przyjeździe do Polski dobrze opanowała trudny język nowej ojczyzny (chwali ją za dobry styl w swych listach nuncjusz apostolski – A.Durini). Śmiało można nazwać ją poliglotką, która miała w sobie materiał na dyplomatkę. „Dobrze orientowała się w filozofii, architekturze, literaturze, muzyce i sztuce” ,ze szczególnym upodobaniem do malarstwa. „Podobno wcale nieźle malowała. Gdyby dobrze poszukać w ikonografii drezdeńskiej, znalazłyby się może minjatury pani marszałkowej.” „Za obietnicę portretu małżonka mego miniaturą i łaskawą rączką Stryjenki Dobrodziejki malowanego po miljon razy rączki całuję”-pisze Henrykowa Brühlowa” Wychowano ją zatem arcystarannie, jak pisze St.Wasylewski „pod okiem samej królowej w Dreźnie”. Już jako dziecko wkradła się w łaski Marii Teresy, z czego po wielokroć korzystała jako Brühlówna i Mniszchowa, jeżdżąc do Wiednia w przeróżnych delikatnych aferach. „Cynizmu i trzeźwości nauczyła się już wtedy, podobno urodziła się już ze sprytem starego lisa”. Natura również nie poskąpiła jej swych darów, uchodziła za jasnowłosą piękność, pełną wdzięku, czarującego uśmiechu i powabu. „Stary [...] Brühl patrzył na to swoje dziewczątko z taką lubością, jak patrzy zgrany karciarz na ostatni, najpewniejszy atut”. Znając i ceniąc zalety swej córki Brühl w roku 1748 zabiega o mariaż 12-letniej Amalii z Kazimierzem Poniatowskim. Ten związek umocniłby jego wątpliwy indygenat. Rodzinę Brühlów spotyka jednak ogromny zawód-propozycja zostaje odrzucona. Późniejszy król Polski, brat Kazimierza, Stanisław August Poniatowski tak opisywał to zdarzenie w swoich pamiętnikach: „Kiedy byłem jeszcze w Berlinie, marszałek nadworny Mniszech, poślubił córkę Brühla. Starszy mój brat, wielki podkomorzy, któremu ją ojciec ofiarował, powiedział mu: <<Masz nas bez tego za przyjaciół, oddaj córkę Mniszchowi, a będziesz miał za sobą Potockich i drugą połowę całej Polski.>> Wstręt, jaki mój brat miał wtenczas do wszelkiego małżeństwa z powodu serdecznego uczucia, jakie opanowało go wówczas wyłącznie, był istotną pobudką takiej odpowiedzi, wywarła ona jednak skutek. Przyjaciele skłonili Mniszcha wbrew prawie jego woli, aby został zięciem faworyta, który jeszcze przez jakiś czas utrzymał dobre z moją familią stosunki, bo też Mniszech z początku wydał się bardzo umiarkowanym w dążeniu do łask i władzy.” To podanie „czarnej polewki” zapadło głęboko w serce dumnej, ambitnej Brühlówny, spowodowało głęboką, ślepą nienawiść nie tylko do Kazimierza, ale również całej rodziny Poniatowskich i Czartoryskich. Ta odmowa zaważyła na całym jej życiu osobistym, ale również na losach Polski Stanisławowskiej, ponieważ kierowana żądzą nienawiści robi wszystko, by zniszczyć Familię, jej reformy, a nawet doprowadza do ogłoszenia detronizacji znienawidzonego przez nią króla – Stanisława Poniatowskiego (o czym później). Henryk Brühl wobec porażki planów matrymonialnych swej córki związanych z Familią; zgodnie z radą Poniatowskiego, pragnie wydać ją za mąż za marszałka nadwornego - Jerzego Augusta Wandalina Mniszcha -spokrewnionego z Potockimi. Tego małżeństwa pragnie również dwór saski w celu pogodzenia zwaśnionych stronnictw: dworskiego i Potockich. Potoccy nakłaniali bowiem do tego małżeństwa, bo widzieli w nim szansę pojednania i zbliżenia do niego bez pośrednictwa Czartoryskich. W roli swatów wystąpili: Michał Kazimierz Radziwiłł-hetman litewski i Józef Potocki-hetman wielki koronny. „Prawdopodobnie w czasie zimowego pobytu Mniszcha u hetmana Potockiego (1749/1750) rozważano sprawę powtórnego małżeństwa marszałka i przełamano jego opory wobec projektu poślubienia córki Brühla. Wiele mamy świadectw, że kandydat na ministrowego zięcia niewielką wykazywał ochotę do ożenku z córką wszechwładnego dorobkiewicza i wątpliwego indygeny.” Widzimy zatem ,że mimo inteligencji i urody panny przedwcześnie rozwiniętej, zła sława nuworysza i intryganta czyniła z tego związku mezalians. W końcu nakłoniony przez przyjaciół z otoczenia hetmana Potockiego Mniszech zdecydował się i 14 lipca 1750r. (nie jak podaje W.Konopczyński - 2 sierpnia 1748 r.) odbył się ślub Marii Amalii Brühlówny z Jerzym Augustem Wandalinem Mniszchem. Ślub odbył się w kaplicy królewskiej przy pałacu saskim w obecności króla i królowej, a sakramentu udzielał sam prymas Komorowski. Ślub odbył się z takim przepychem, który zażenował nawet samego Brühla, a wyprawa córki (majątki, zbiory malarstwa, rezydencje) doprowadziły do deficytu w najobfitszym „portfelu” Polski i Saksonii... Wkrótce po ceremonii Mniszchowa została (14 IX 1750r) damą Orderu Krzyża Gwiaździstego. W chwili zawarcia związku małżeńskiego Amalia miała 14 lat, a jej mąż-Jerzy Wandalin 35, zdawać by się mogło, że w związku tym dominować będzie doświadczony polityk dworski-Mniszech. Dlaczego tak się nie stało...? I jak do tego doszło...? – zastanowić się trzeba, przyglądając się życiu hrabiny Mniszchowej. (c.d.n.) DALIOWA25 lutego 1363 roku król Kazimierz zezwala Hryćkowi Zarowiczowi założyć w lesie nad Jasiołką wieś na prawie niemieckim. W dokumencie lokacyjnym las nazwany jest Yassultha a rzeka Jasiołka Yassel. Ziemia, na której lokowano wieś należała do zamku sanockiego. Od imienia założyciela wieś nazwana została Hriczowa Wola i obejmowała 80 łanów ziemi. Hryćko otrzymał sołectwo o 4 łanach, karczmę, młyn i inne uposażenia. W zamian za te przywileje obowiązany był brać udział w wyprawach wojennych, na koniu uzbrojony w kopię. 2 łany ziemi należało do kościoła, 2 łany przeznaczone zostały na pastwisko. W średniowieczu wieś w dokumentach wymieniana była pod różnymi nazwami: Hriczowa Wola (1363), Daleyow (1434), Daleiowa lub Dalowa (1527). Nazwa „Daliowa” pojawiła się po raz pierwszy w 1589 roku. Pochodzenie tej nazwy nie jest jednoznaczne. Wywodzi się ją od imienia Dalej lub słów dal, dolina. Około 1560 roku biskup przemyski zmienił lokację wsi z niemieckiej na wołoską. We wsi mieściła się parafia unicka, która obejmowała również Szklary i Posadę Jaśliską. Do 1939 roku wieś zamieszkiwana była głównie przez Łemków, którzy określali się jako Rusnacy. Ludność wsi nie deklarowała się nigdy po rosyjskiej lub ukraińskiej stronie co miało miejsce w innych sąsiednich miejscowościach. Przed wojną w Daliowej mieszkało dwie rodziny żydowskie – Jankiel i Fruim. Wieś uważana była za jedna z bogatszych w okolicy, mimo znacznego rozdrobnienia gruntów mieszkańcy nie zgodzili się na komasację. We wsi stała drewniana cerkiew pw. Św. Paraskewii, która spłonęła tuż przed świętami Wielkanocnymi w 1931 roku. Istniejąca obecnie we wsi cerkiew zbudowana została w 1933 roku przez cieśli z Zakarpacia przez co wyróżnia się od innych łemkowskich cerkwi drewnianych. Krzyże do cerkwi wykonał przed wojną kowal – mieszkaniec wsi. W zwyczaju mieszkańców było malowanie domów: belki na kolor rdzawo-czerwony, szpary lepione gliną na biało. Wnętrza domów malowane były najczęściej na niebiesko ze wzorkami pod samym sufitem. S.W. |