Dukielski
Styczeń
2003 |
Z prawem na codzień!Na prośbę podmiotów upoważnionych i obowiązanych do realizacji zadań wynikających z ustawy z dnia 28 lipca 1990 r.o działalności ubezpieczeniowej /Dz. ustaw z 1996 r.,poz.62, z późn. zmianami/ przypomina się o konieczności zawarcia umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej rolników z tytułu prowadzenia gospodarstwa rolnego. Już sam fakt nie zawarcia wspomnianej wcześniej umowy, w przypadku wykrycia tego przez organ kontrolny, może być przyczyną ponoszenia dodatkowych opłat wiążących się z nie wykonaniem ustawowego obowiązku. Oprócz tego, przy wystąpieniu przypadków objętych umową ubezpieczenia, rolnik prowadzący gospodarstwo rolne nie odpowiada cywilnie za szkody spowodowane swoim działaniem. Przypominając o powyższym, informuje się, że bliższych informacji można uzyskać u sołtysów w każdej miejscowości naszej gminy. /J.K/ Otwarte drzwi do Unii!Po wieloletnich negocjacjach, możemy wreszcie mówić o konkretnych kwotach dopłat bezpośrednich do polskiego rolnictwa. Dopłaty te rozłożono na okres 3 lat, tj. od 2004 do 2006 r. Wspólna polityka rolna opierała się będzie o dwa
filary. II filar wskaże nam na instrumenty towarzyszące rozwojowi obszarów wiejskich, którymi będą objęte: gospodarstwa niskotowarowe, renty strukturalne, obszary o niekorzystnych warunkach, zalesienia gruntów rolnych, pomoc techniczna, działania rolno-środowiskowe. Dopłaty bezpośrednie na lata 2004 - 2006 będą się przedstawiały następująco:
Do dopłat bezpośrednich uprawnione będą Użytki Rolne będące w dobrej kulturze w dniu 30 czerwca 2003 r.Poniżej podano system naliczania dopłat bezpośrednich na rok 2004: 1. rok 2004 323,- zł/ ha użytków rolnych Przykład: /J.K/ Pamiętajmy zimą o ptakachNiska temperatura panująca zimą jest przyczyną
zwiększonego zapotrzebowania ptaków na wysokokaloryczny pokarm. Jesienią i
wczesną zimą wyjadają one łatwiej dostępne pożywienie – nasiona, niezbyt
dobrze ukryte bezkręgowce i ich jaja, po czym zaczynają odczuwać
niedostatek pożywienia. W czasie długich zimowych nocy ptaki spalają
wszystkie nagromadzone w postaci tłuszczu zapasy energii i mogą zginąć z
głodu i zimna. Aby temu przeciwdziałać, należy dostarczyć pokarm, który
umożliwi im przetrwanie okresu krytycznego. W tym właśnie celu organizuje
się zimowe dokarmianie ptaków. Aby było ono skuteczne trzeba spełnić
następujące warunki: Dokarmianie ptaków należy rozpocząć jesienią i robić to systematycznie przez całą zimę i przedwiośnie. Pokarm wykłada się w karmnikach dla ptaków. Muszą one być tak skonstruowane, by opady śniegu lub zamiecie nie uniemożliwiały dojścia do wyłożonego pożywienia. Najbardziej znane karmniki dla ptaków owadożernych i ziarnojadów to takie, w których tacka z pokarmem jest osłonięta daszkiem. W ogrodach, na balkonach, przy oknach bardzo wygodną konstrukcję stanowi odwrócona do góry dnem butelka wypełniona ziarnem, które automatycznie, niewielkimi ilościami wysypuje się do podstawionego od spodu naczynia. Inne karmniki to odwrócone do góry dnem doniczki wypełnione tłuszczem z wtopionymi weń owadami, nasionami, owocami; budki lub szałasy ze słomy, trzciny i gałęzi dla kuropatw, bażantów itp. Wszystkie karmniki powinny być ustawione tak, by korzystające z nich ptaki czuły się w pełni bezpieczne. Muszą one być regularnie zaopatrywane w odpowiedniej jakości pokarm, tak by nigdy nie pozostawały puste. Resztki starego pożywienia winny być systematycznie usuwane, by nie powodowały zatruć ani psucia się świeżych zapasów. /Bartosz Szczepanik/ Sylwetki ciekawych ludzi Ziemi DukielskiejJan Belcik urodził się 25. 10. 1960 r. w Dukli. Dzieciństwo i młodość spędził w pobliskiej Nowej Wsi. Obecnie mieszka w Krośnie, ale z naszym miastem związany jest nadal, chociażby poprzez miejsce pracy.
Debiutował w roku 1985 w almanachu Klubu Literackiego „Połoniny” w Sanoku.
Swoje wiersze ogłaszał między innymi w „Okolicach”, „Odgłosach”,
„Tygodniku Kulturalnym”, „Nowinach”, „Podkarpaciu”, „Krajobrazach” i
„Nowej Okolicy Poetów”. W roku 1989 ukazał się jego debiutancki tomik „W
cieniu Cergowej” wydany nakładem Fundacji Stypendialnej im. H.
Pomagały-Jakuć w Łodzi. Kolejne tomiki ukazały się w roku 1995 „Fotografie
nie przypadkowe” i w 2001 roku „Incognito”. Swoje wiersze ogłaszał także w
radiu i w wielu almanachach literackich. Tekst i fot. Krystyna Boczar-Różewicz Walne zebranie
|
|
Z dostępnych dzisiaj, szczątkowych informacji dowiadujemy się, iż zbudowany został jeszcze przed rozbiorami Polski, prawdopodobnie w drugiej połowie XVIII wieku. Dokładna data budowy tego unikalnego obiektu nie jest znana. Działo się to w czasie, kiedy właścicielem Dukli był Jerzy August Wandalin Mniszech. Jego własnością pozostawały wówczas także m.in. Zboiska, wieś położona po lewej stronie Jasiołki, więc okres 1764-1765 można przyjąć z wysokim prawdopodobieństwem jako czas jego budowy. Jerzy August Wandalin Mniszech był twórcą nowej rezydencji w Dukli, obok posiadanych wówczas w Warszawie i Gdańsku. Dużo i często podróżował, zarówno wówczas, kiedy przejściowo przebywał w Samoklęskach, jak i w czasie późniejszego pobytu już w nowej rezydencji w Dukli. Był więc osobiście zainteresowany dojazdem do Dukli i wyjazdem z niej bez przeszkód w ciągu całego roku, dlatego wydatkował spore sumy na budowę tego mostu i późniejsze jego utrzymywanie. W tym czasie Dukla stała się znaczącym w Polsce ośrodkiem życia kulturalnego, intelektualnego i w końcu politycznego także. Swój znaczący udział w dziele stworzenia rezydencji magnackiej w Dukli miała jego (Jerzego A.W. Mnisz-cha) małżonka - Maria Amelia z Brühlów Mniszchowa, która także, a może i przede wszystkim trwale wpisała się do historii kulturalnej, intelektualnej i politycznej Polski w drugiej połowie XVIII wieku i to nie tylko w pozytywnym znaczeniu. Jej grobowiec znajduje się w kaplicy południowej kościoła parafialnego w Dukli.
To tyle tytułem wprowadzenia do tematu i w pewnym sensie próby uzyskania odpowiedzi na pytanie, dlaczego w tym czasie podjęto budowę tego unikalnego obiektu budownictwa drogowego są właśnie na Jasiołce, w Zboiskach koło Dukli.
Szczegóły dotyczące konstrukcji budowlanej mostu drewnianego ogólne i niepełne. Uzyskałem je w formie relacji, od znanego mi osobiście, Pana Stanisława Gościńskiego, wieloletniego drogomistrza w Dukli i mojego, z lat młodzieńczych, sąsiada. Są one następujące:
|
Fundamenty przyczółków mostu na brzegu po stronie Zbo-isk, jak i po stronie Popardów, posadowione zostały na litej skale. Tak samo dwóch filarów w korycie rzeki. Na nich wymurowano z kamienia przyczółki i filary z jednoczesnym wbudowaniem dźwigarów dębowych. Na zachowanej kopii fotografii tego obiektu łatwo dostrzec, że konstrukcja nośna mostu była drewniana, prawdopodobnie z zastosowaniem elementów kratownicy drewnianej, metody znanej od najdawniejszych czasów. Zastosowanie kratownicy, właściwie jej elementów, jako podstawy konstrukcji nośnej mostu ścian i dachu nad nim oraz bocznych barier powodowało, że cała konstrukcja mostu była lekka, dość sztywna i wytrzymała. Wiązary dachowe mostu opierały się także na trwałej, murowanej konstrukcji przyczółków, na których fundamencie wymurowano bramy wyjazdowe na most po obydwu stronach (widocznych na kopii najstarszej fotografii) z charakterystycznym godłem austriackim.
Fundamenty przyczółków mostu i obydwu filarów zbudowano bardzo solidnie i trwale wykorzystując bale dębowe ręcznie ciosane jako podstawę dla elementów kratownicy drewnianej. Konstrukcja drewniana tego długiego mostu (31 mb długości i 4 mb szerokości) odznaczała się wyjątkową - jak na ówczesne warunki - sprawnością i wytrzymałością.
Umożliwiała swobodny, jednoczesny przejazd przez most 2 zaprzęgów konnych (furmanek) o łącznym ciężarze do 2,5 tony.
Ciąg dalszy w następnym numerze
Poczynając od numeru styczniowego prezentować będziemy
w kolejnych numerach DPS opisy historyczne wszystkich miejscowości naszej
Gminy. W opisach miejscowości pominiemy fakty związane z wojną, okupacją i
latami współczesnymi. Nasza uwaga skoncentruje się na historii
wcześniejszej.
Porządek opisów został ułożonych w kolejności alfabetycznej.
Raz na kwartał, na wkładce fotograficznej do DPS, drukować będziemy
reprodukcje starych fotografii i kart pocztowych (wydanych przed 1939
rokiem) ilustrujących ten cykl.
Brak jest dokumentów źródłowych, na podstawie których
można by ustalić dokładną datę lokalizacji wsi. Pierwsza pisana wzmianka o
istnieniu tej wsi pochodzi dopiero z wieku XVI – dowiadujemy się z niej,
że w roku 1581 właścicielem wsi był Oktawian Gucci – potomek kupieckiego
rodu wywodzącego się z Włoch.
Wieś powstała dużo wcześniej, podobnie jak inne wsie w tej okolicy
założona została na prawie wołoskim. Prawdopodobnie istniała już na
przełomie wieków XIV i XV.
Nazwa wsi wywodzi się od barwinka - półkrzewinka barwinek pospolity (Vinci
minor) posiada zimotrwałe, skórzaste liście i charakterystyczne niebieskie
lub niebiesko-fioletowe kwiaty. Roślina ta znajduje szczególne miejsce w
tradycji i kulturze polskiej i ukraińskiej.
Kolejnym udokumentowanym właścicielem Barwinka był ród Męcińskich, którzy
posiadali na własność również inne, okoliczne wsie – Tylawę i Zyndranową.
Od 1618 roku właścicielem wsi był Jędrzej z Kurozwęk
Męciński a po nim kolejno: Jan (pułkownik znaku pancernego), Wojciech
(wielokrotny poseł na sejm), Stanisław i w końcu aż do śmierci w 1859 roku
jego syn Wincenty.
7 kwietnia 1769 roku w okolicy wsi skoncentrowały się siły konfederackie
pod dowództwem Kazimierza Pułaskiego. Zawiązana w Barze na Podolu (stad
nazwa: konfederacja barska) 29 lutego 1768 roku konfederacja przeciwko
królowi, dysydentom i Rosji zainicjowana została w imię obrony wolności i
niepodległości przez grupę konserwatywnych magnatów-katolików.
Ruch konfederacji, prowadzony metodą wojny domowej spowodował wyniszczenie
kraju i zakończył się klęską konfederatów. Dla sąsiadujących z Polską
państw: Rosji, Austrii i Prus stało się to pretekstem do dokonania
pierwszego rozbioru Polski (5.08.1772 roku).
Zanim jednak do tego doszło, w okolicach Barwinka oddziały konfederatów
dowodzone przez Pułaskiego połączyły się z oddziałami zaciągniętymi na
Węgrzech (dzisiejsza północna Słowacja). Tutaj też wydany został uniwersał
podpisany przez księcia Marcina Lubomirskiego. W liście skierowanym do
księcia Pułaski pisał: „… chłopstwa wiele się gwałtem ciśnie do wojska i
deklaruje przyjeżdżać do obozu…”.
Pamiątką po tamtych wydarzeniach jest nazwa terenowa – „Szancy” (szańce) -
nazwa łąki na wschód od obecnego przejścia granicznego.
Po 5 sierpnia 1772 roku, czyli po podpisaniu w Petersburgu traktatu
rozbiorowego państwo polskie przestało istnieć. Na mocy podpisanych
traktatów Austria zajęła między innymi południową część województwa
krakowskiego.
W tym ważnym, historycznym momencie Barwinek zaznaczył swoja obecność.
Tędy przemaszerowały bowiem na północ wojska austriackie dowodzone przez
generała Esterhazego mające za zadanie przejęcie administracji na tym
terenie.
Kolejne lata to kolejne „militarne” fakty w historii
wsi. W roku 1849 przez Barwinek przemaszerowała część wojsk carskich
(rosyjskich) idących na Węgry w celu stłumienia tam powstania
węgierskiego.
Był to okres bardzo „gorący” w Europie – w roku 1848 prawie całą Europę
ogarnął ruch powstańczy (Wiosna Ludów). Idące na Węgry wojska rosyjskie
śpieszyły na pomoc Austrii, swojej sojuszniczce.
Po roku 1815 Barwinek utracił znaczenie jako wieś, przestał też być
siedzibą parafii unickiej i został przyłączony do Tylawy a później do
Zyndranowej.
Z tego okresu pochodzi opis podróży Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego odbytej
z Komarnika do Krosna, zamieszczony w pracy: „Ziewonija z podróży po
Tatrach, Spiżu, Węgrach, Słowacji i Dalmacji” wydanej drukiem w roku 1868
(tytuł podano w oryginalnej pisowni).
Stęczyński pisał: „…Przybywszy do Komarnika na górach lasami dziko otoczonego, gdzie prócz karczmy i drogi nic nie widać i oprócz palenki nic do posiłku nie było, przy dobrym apetycie dostałem się do Barwinka na noc, gdzie u leśniczego A. Janowskiego z otwartymi rękami i staropolska szczerością gościnnie przyjęty, nazajutrz sarniną i zającem zaopatrzony – ruszyłem dalej, ponieważ to miejsce, z kilkunastu domów złożone, nie ma nic więcej uwagi godnego, jak tylko to, że będąc na linii granicznej stanowiło przedział między Galicją i Węgrami, było świadkiem nieustannej rewizji i śledztwa przełożonych, którzy wystawieni na różne zmiany powietrza dniem i nocą, schnąc i moknąc, ciągle podróżnych argusowymi oczyma z bronią w ręku pilnowali. Przecież umiano przekradać się i towary rozmaite lasami ubocznie przenosić. Osobliwie dokazywali cuda śmiałości swojej tzw. Bakoniaże, co brzemionami z Węgier tytonie w papużach przenosili, lecz często nie było bez wypadku, bez walki, krwi rozlania a nawet i śmierci…”
Przed pierwszą wojną światowa Barwinek należał do braci
Thonet, założycieli wiedeńskiej fabryki mebli giętych. Od ich nazwiska
gięte, w większości bukowe krzesła nazywane były przez naszych dziadków i
babcie „tonetoskimi krzesłami”.
We wsi założyli tartak parowy, który zaopatrywał się w drewno we
wszystkich okolicznych wsiach. Bracia Thonet byli oryginałami. Jeden z
nich – Karol, wielki miłośnik polowań, lecz człowiek leniwy i wygodny
kazał zbudować sobie zwierzyniec, gdzie w ogrodzeniu trzymano stale sporą
ilość zwierząt, zwłaszcza saren i jeleni. Karol strzelał do naganianych
pod jego stanowisko zwierząt. Ich liczba w zwierzyńcu była ciągle
uzupełniana.
We wsi stał okazały dwór, do którego biegła obsadzona drzewami aleja. Jej
ślady są jeszcze dzisiaj widoczne (fragment niebieskiego szlaku
turystycznego w kierunku zachodnim). Dwór był budynkiem murowanym, kryty
gontem – spłonął w czasie II wojny światowej.
Oprócz wymienionego wcześniej tartaku, we wsi przed I wojną światową była
również cegielnia, wytwórnia zapałek.
Po roku 1918 właścicielami tartaku zostali Żydzi, którzy nabyli cały
majątek po Thonetach. Tartak pracował „na okrągło” tak, że wkrótce
surowiec – drewno - prawie się wyczerpał. Był nawet zamiar wycięcia
modrzewi rosnących na północ od wsi, lecz stanowczy protest mieszkańców,
poparty w 1929 roku wystąpieniem do władz uratował drzewa.
Dzisiaj, ich resztki chronione są w rezerwacie „Modrzyna”.
Pierwsze pisane źródła o walorach tych modrzewi
znajdujemy w pracy „Geografia albo dokładne opisanie królestw Galicji i
Lodomeryi” Ewarysta Andrzeja hr. Kuropatnickiego wydanej w Przemyślu w
roku 1786. Autor napisał w niej: „… Barwinek. Dziedzictwo JW. Męcińskiego,
starosty grodowego wieluńskiego, kawalera orderu ś. Stanisława, Komora
pierwsza od Wegier i modrzewiami pięknemi w lasach złożona wieś…”
Prawna ochrona modrzewia polskiego w Barwinku miała swój początek już w
roku 1933, kiedy to uznano ten fragment lasu za las ochronny i zaniechano
pozyskiwania w nim drewna. Lata okupacji niemieckiej, a zwłaszcza rok 1944
był dla modrzewi tragiczny, Niemcy wycięli w tym czasie znaczną ilość
starych drzew, których wiek przekraczał nieraz 200 lat. Pozyskany materiał
służył do budowy umocnień granicznych.
Do roku 1939 w Barwinku mieszkało zaledwie
kilkudziesięciu Polaków, w większości pracowników komory celnej oraz
żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Stosunki narodowościowe były bardzo
poprawne, zarówno Łemkowie mieszkający po polskiej jak i po słowackiej
stronie nie powodowali konfliktów z Polakami. Życie tych ludzi biegło
ustalonym od wielu lat torem: praca w lesie, praca na roli, przemyt.
We wsi (naprzeciwko obecnego cmentarza, po drugiej stronie dzisiejszej
drogi krajowej) stała drewniana cerkiew pod wezwaniem Narodzenia
Bogurodzicy, zbudowana w latach 1816 – 1821. Nie była to pierwsza
świątynia w tej wsi, wcześniej istniała inna, spalona w roku 1790.
Nie zachowały się fotografie cerkwi. Jej wizerunek (rysunek na podstawie
opowiadań starych mieszkańców wsi) można znaleźć w wydanym w 1987 roku w
Kanadzie dwujęzycznym albumie „Cerkwa w ruini”.
Dzisiejszy Barwinek nie przypomina w niczym wsi sprzed 1939 roku. Wtedy to bowiem wieś ciągnęła się w dolinie położonej na wschód od dzisiejszych zabudowań. Wojny nie przetrwało większość budynków. Nie pozostał ślad po przedwojennej strażnicy i komorze celnej, nie ma pozostałości po dworze, zabudowaniach gospodarczych, łemkowskich hyżach.
Materialną, utrwaloną przez fotografię pamiątką po
„starym Barwinku” jest kilkanaście pocztówek, zdjęcia zamieszczone m.inn.
w pięknej pracy A. F. Ossendowskiego – „Karpaty i Podkarpacie” wydanej ok.
1939 roku.
Zainteresowanych wojennymi historiami z Barwinka odsyłam do książki
„Ocalić od zapomnienia. Dukla w XX wieku” gdzie w rozdziale zatytułowanym
„Dwa wrześnie na przełęczy Dukielskiej” opisałem przebieg walk na
Przełęczy we wrześniu 1939 roku i wrześniu 1944 roku a także przebieg
bitwy karpackiej I wojny światowej.
Za miesiąc historia Cerowej.
Stanisław Włodyka
„Wiedz, córko Moja, że Serce Moje jest miłosierdziem samym. Z tego morza miłosierdzia rozlewają się łaski na świat cały. (...) Pragnę, aby to miłosierdzie rozlało się na świat cały prze serce twoje” (Dz 1777) - słowa, które wypowiedział Pań Jezus do świętej siostry Faustyny.
Miłosierny Boże!
W dniu dzisiejszym nasza zakonna rodzina franciszkańska
przeżywa doroczną uroczystość Najświętszej Mary Panny Niepokalanie
Poczętej - Patronki polskich franciszkanów -bernardynów. Od dzisiejszego
dnia nasza zakonna prowincja, dziękuje Tobie - Jezu za 550 lat trwania w
kościele Chrystusowym na historycznych ziemiach Polski. Witając Cię w
naszej parafii, dziękujemy Ci za dar świętości świętego Jana z Dukli
naszego Patrona i powołania nas do Twojej służby. Przychodzisz do nas ze
swoim miłosierdziem, które pragniemy jako wspólnota parafialna pogłębić w
czasie Twego nawiedzenia.
Jan Paweł II w Twoim Sanktuarium krakowskim powiedział: „...Trzeba tę
iskrę Bożej łaski rozniecać”.
Miłosierny Jezu! Niech Twoja obecność wśród nas rzuci tę iskrę na grunt
serc parafian, aby w Twoim Miłosierdziu odnaleźli pokój, radość i
szczęście.
Przyrzekamy, rozpamiętywać dar Twego miłosierdzia, które nam ofiarowałeś
na Kalwarii i z którego pragniemy wydobyć nadzieję dla naszych serc, w tej
trudnej rzeczywistości codziennego dnia. Jezu! - ufamy Tobie.
Takie słowa wypowiedział proboszcz parafii św. Jan z Dukli w Częstochowie,
o. Stanisław Szkarłat witając obraz Jezusa Miłosiernego w dniu 9 grudnia
2002 roku, który odwiedza wspólnoty parafialne Archidiecezji. Ze strony
wiernych obraz Jezusa Miłosiernego w parafii witały dzieci, młodzież i
Jadwiga Susek z Akcji Katolickiej. Parafia św. Jana z Dukli na Zawodziu w
Częstochowie do tych wielkich przeżyć duchowych, przygotowała się przez
rekolekcje adwentowe i dziewięciodniową Nowennę do Miłosierdzia Bożego.
Uroczystościom przewodniczył ks. abp Stanisław Nowak Metropolita
Częstochowski. W kazaniu nawiązał do postaci św. Jana Kapistrana,
włoskiego zakonnika franciszkańskiego, który do Polski w 1453 roku
-Wrocław, Kraków, Warszawa sprowadził franciszkanów -obserwantów. Wyraził
wdzięczność Bogu za obecność, tych zakonników od kilku lat w Częstochowie,
którzy podjęli się pracy duszpasterskiej w najbardziej zaniedbanej duchowo
dzielnicy naszego miasta. Bardzo leży mi na sercu ta parafia i praca ojców
- stwierdził Arcypasterz.
Mówił również o wielkiej misji historycznej polskich bernardynów w Polsce,
a zwłaszcza na wschodzie - Ukraina, Białoruś i Litwa. Ta misja zaowocowała
świętością wielu braci bernardynów na tych terenach m.in. św. Jana z Dukli
we Lwowie, w Warszawie bł. Władysława z Gielniowa, w Krakowie bł. Szymona
z Lipnicy, w Łodzi bł. Anastazego Pankiewicza. Wielu z nich przelało krew,
za wierność powołaniu franciszkańskiemu na Niwie Pańskiej. Bernardyni
znani są z Kalwarii Zebrzydowskiej, z Leżajska i Skępego, Dukli, Alwerni,
gdzie pracują posługując pielgrzymom.
W dzień Matki Bożej Niepokalanej - Patronki Prowincji bernardyńskiej
prosił Ją, aby ta wspólnota franciszkańska najmłodsza w Częstochowie
zadomowiła się na stałe w świadomości mieszkańców naszego miasta i
parafii. Nawiązał, aby ta parafia doczekała się własnego kościoła, który
jest budowany dzięki życzliwości wielu serc ludzkich. Pragnieniem moim
jest - stwierdził ks. Arcybiskup, aby kult św. Jana z Dukli - wielkiego
Polaka tutaj na ziemi częstochowskiej, stał się obecny w świadomości
parafian i mieszkańców Archidiecezji Częstochowskiej. Na zakończenie
podziękował zakonowi za pracę duszpasterską w parafii, w szpitalu i
zakładzie karnym, za trud prowadzenia rekolekcji w parafiach, za spowiedź
pielgrzymów na Jasnej Górze.
W kronice klasztornej napisał takie słowa: „Z okazji nawiedzenia Pana
Jezusa Miłosiernego w parafii św. Jana z Dukli nawiedziłem i ja tę
parafię. Było to w dniu rozpoczęcia 550-lecia przybycia 00. Bernardynów do
Polski. Życzę, by zakon św. Franciszka szczęśliwie zakorzenił się na ziemi
częstochowskiej i owocował świętością parafian. Błogosławię na dalszą
budowę”. +Stanisław Nowak -Arcybiskup, Częstochowa, 9.12.2002 roku.
Z racji peregrynacji Jezusa Miłosiernego został zakupiony z funduszy róż różańcowych obraz Jezusa Miłosiernego i poświęcony przez Arcybiskupa. W uroczystościach brali udział kapłani diecezjalni z sąsiednich parafii. W czasie trwania adoracji modlitwom przewodniczyły siostry Albertynki, które mają dom zakonny na terenie parafii, wspólnoty apostolskie oraz inni parafianie. Zarówno w godzinach nocnych jak i w ciągu dnia wielu parafian gromadziło się na modlitwie, by powierzyć Chrystusowi Miłosiernemu siebie, swoje rodziny i sprawy dnia codziennego. Bardzo wielu ludzi skorzystało ze spowiedzi świętej.
O. Krystian Zdzisław Olszewski OFM.